Anna i Adam Stachowiak - historia wielkiej miłości do człowieka!

Witajcie!

Dziś historia bardziej osobista, jednakże miała ogromny wpływ na moje życie...



Jest czerwiec 2017 roku, mija właśnie drugi tydzień od emisji programu z moim udziałem. Co roku odbywa się w moim mieście święto muzyczne - nazywane "Lawą" - właściwie dywagowałem nad tym, czy tym razem pójść na koncerty. Uwierzcie mi - ostatni raz na Lawie byłem jako bąbel, na koncercie Krzysztofa Krawczyka (To był jeszcze czas, gdy Jego utwory hulały na liście przebojów). Młodsi czytelnicy mogą nie znać, ale to ten gościu, który zawsze na domówkach śpiewa o rejsie parostatkiem, bądź wyjaśnia swojego przyjaciela, który podwinął mu brykę, gitarę, a na końcu żonę (a to świnia!).



Wracając do właściwej części historii: W końcu sprawdziłem, kto występuje w tym roku - ADAM STACHOWIAK! - artysta, którego muzyka towarzyszyła mi w Irlandii! - artysta, który wzruszał mnie swoimi utworami - artysta, który zmuszał mnie do myślenia. Właśnie wtedy, kiedy najbardziej potrzebowałem rozliczyć się z życiem. Siedziałem przed laptopem, ubrany w dresy z kubkiem gorącej herbaty - patrząc na zielone polany, oświetlane Irlandzkim słońcem - a z głośników wydobywał się głos Adama - który otulał zimne powietrze, czyniąc magię.

Dlatego, gdy dowiedziałem się o tym, że odwiedzi moje miasto - decyzja o koncercie zapadła natychmiastowo! - szybko uprosiłem brata, oraz Jego narzeczoną o pomoc w dotarciu na koncert. Musiałem tam być - mój idol, który poukładał mi w głowie miał być tak blisko!



Wybiła godzina zero. Ubrany, gotowy - stałem już pod domem - na oparach jeszcze emocji po programie. To był taki moment, gdy mój telefon nie potrafił milczeć - zewsząd spływały propozycje, niektóre, aż nazbyt abstrakcyjne.

Na koncert dojechałem - trochę na skróty. Na szczęście bardzo sympatyczny Pan dyrektor Miejskiego Domu Kultury - wręczył mi wjazd VIP, przeznaczony tylko dla artystów - co wiąże się z tym, że miałem miejsce pod samą sceną, oraz dostęp do sektora gwiazd za amfiteatrem. Czyli ominęło mnie wchodzenie pod stromą górę na teren koncertowy. Już po kilkunastu minutach na scenie zjawił się Adam.



Po pierwszych utworach już wiedziałem po co tam jestem. Po to, aby dokończyć swoją wewnętrzną transformacje. Ze sceny biła szczególna atmosfera - każdy czuł, jakby to Adam kierował do Nich swoje słowa - przekazywał lekcje. Mózg intensywnie otwierał się i chłonął informacje. - Cały koncert nie wiadomo, kiedy minął - to było największe duchowe doznanie. Przemiły Pan z gitarą, jeszcze podał mi ze sceny wejściówkę Adama - dzięki której mogłem dostać się po koncercie jak najbliżej.
Adam rozdawał autografy, robił sobie zdjęcia z fanami. Ja tymczasem mogłem już przebywać blisko Jego garderoby - wtedy poznałem właśnie Anię Stachowiak - żonę Adama. Udało Nam się porozmawiać - wiedziałem już, że to część wyższego planu (Szefa z góry, co pomieszkuje w chmurach) - Zaprosiłem Anię do udziału w moim pokazie mody - a ona? - zgodziła się bez chwili zastanowienia!



Ania - od czasu koncertu jest blisko mojej duszy. Zaczęło się od wymiany zdjęć koncertowych w nocy, zaraz po występie. Następnie ten kontakt zaczął się rozwijać, aż staliśmy się dobrymi ziomkami. Jaka jest Ania? - niesamowicie czuła, empatyczna. To osoba do której mogę zadzwonić o dowolnej porze, aby usłyszeć "Dasz radę, wierzymy w Ciebie!" - Często, gdy mam chwilę zwątpienia mogę udać się po radę. Już nieraz wyciągała mnie z sytuacji, które dla mnie były bez wyjścia, Ania zawsze wtedy znajdowała sekretną bramkę z napisem "wyjście awaryjne". Nauczyła mnie też jak pozyskać przyjaciela i obrońcę w Bogu. Jak otworzyć się na dobro - pokazała mi lepsze strony życia w szczerej wierze. Dzięki temu jestem silniejszy, niż dotychczas - zyskałem nowe życie, które kiedyś mogło być tylko marzeniem. Na nowo mogłem uwierzyć w ludzi, uwierzyć w miłość braterską do drugiego człowieka. W przeszłości żyłem hedonistycznie, przyjmując teorię egocentryczną jako mój prywatny punkt wyjściowy. Na szczęście już nie jestem taki sam, na szczęście cały czas uczę się słuchać drugich osób. Przestałem widzieć tylko siebie, zauważając świat - gdzie dobro materialne przestaje się liczyć.



Małżeństwo Stachowiaków - to idealnie dopasowany do siebie duet. Dwie dusze połączone w jedną.

Gdy Adam zakończył już rozdawanie autografów - mógł dołączyć do Nas. Ten człowiek jest niesamowity! - przyjął na klatę wszystko, co zaoferował mu los - pozostając nadal wyjątkowym człowiekiem. Szczery, wyjątkowy - jak prawdziwy diament - ma w sobie coś specjalnego - jego oczy są wypełnione miłością do ludzi!

Razem z Anią przyjęli mnie do swojego świata - pokazując te lepsze drogi, ucząc jak brata - abym znalazł swój sens, swój punkt zaczepienia. Jednocześnie wspierając wszystkie ścieżki moich marzeń, pasji, kariery.

Aktualnie Nasza znajomość przerodziła się też w współpracę. Pracujemy nad czymś nowym - co zaskakuje mnie, co otwiera kolejne drogi świadomego wyboru. Niewątpliwie niebawem jeszcze o tym usłyszycie! :)

Anno, Adamie - dziękuję Wam za wszystko, na zawsze już zostaniecie w moim sercu. Jako Ci, którzy pomogli mi się odrodzić na nowo...

Charlie.


Komentarze

Popularne posty